




Więcej niż Superkomputer
Poznańskie Centrum Superkomputerowo Sieciowe - historia ekosystemu, który napędza innowacje.
Rozmowa z liderami PCSS o tym, w jaki sposób połączyć humanistów z inżynierami, stworzyć ogólnopolską sieć naukową i dlaczego ich największą wartością nie jest sprzęt, lecz proaktywne know-how.
Myśląc o centrum danych, przed oczami stają nam rzędy szaf serwerowych i chłodzenie, jednak sama perspektywa techniczna to dziś zdecydowanie za mało, by osiągać sukces w świecie technologii. W Poznaniu stworzono model, który wykracza daleko poza tę definicję. PCSS to technologiczny łącznik, gdzie pomysł bibliotekarza na cyfryzację zbiorów przeradza się w projekt o europejskiej skali, a potrzeba lekarzy prowadzi do stworzenia narzędzi AI do diagnozowania chorób. To historia o tym, jak z pięcioosobowego zespołu powstał gigant, który dziś nie tylko dostarcza moc obliczeniową, lecz przede wszystkim stymuluje innowacje, szukając nisz, których nie zagospodaruje komercyjny rynek
Z Tomaszem Parkołą, Kierownikiem Pionu Usług Sieciowych i Damianem Niemir, Kierownikiem Działu Współpracy i Kontaktów z Otoczeniem z PCSS rozmawia Krzysztof Kogut
Na początek proszę opowiedzieć o historii Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego. Jak to wszystko się zaczęło?
Nasze centrum jest wynikiem doświadczeń zbieranych przez ponad 32 lata istnienia PCSS. Początki były bardzo skromne. Zaczynaliśmy od pięcioosobowego zespołu, który pracował w budynku przy ulicy Wieniawskiego w Instytucie Chemii Organicznej Polskiej Akademii Nauk – naszej macierzystej jednostce. Impulsem do działania była potrzeba poznańskich uczelni, które szukały niezależnego miejsca do prowadzenia obliczeń naukowych oraz koordynowania rozwoju miejskiej sieci komputerowej. Miejscem tym stał się właśnie Instytut Chemii Bioorganicznej Polskiej Akademii Nauk, w ramach którego PCSS funkcjonuje do dziś.
Jednym z pierwszych elementów, które powstały w PCSS, była serwerownia. Szybko okazało się, że jest za mała, gdyż pojawiły się pierwsze zaawansowane urządzenia sieciowe, a zaraz potem potrzeba stworzenia centrum komputerów dużej mocy, czyli HPC (High-Performance Computing). W tamtych czasach, jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, takie ośrodki, może poza krakowskim Cyfronetem, który już istniał, dopiero powstawały.. Wtedy właśnie przyjechał do nas superkomputer Cray – pierwsza taka maszyna z krwi i kości w naszej części Europy. Samo jej sprowadzenie było ogromnym wyzwaniem logistycznym i biurokratycznym; maszyna była de facto tylko wypożyczona ze Stanów Zjednoczonych ze względu na restrykcje dotyczące eksportu zaawansowanych technologii. To były naprawdę ciekawe początki.
Równolegle z rozwojem mocy obliczeniowej, nasze początki są nierozerwalnie związane z siecią internetową. Zaczynaliśmy jako operator miejskiej sieci akademickiej, która z czasem , razem z innymi miejskimi ośrodkami, stworzyła podwaliny do krajowej sieci o nazwie PIONIER. Dziś jest to szkieletowa, światłowodowa sieć o ogromnej przepustowości – jedna z najszybszych i najlepszych na świecie w zastosowaniach naukowo-edukacyjnych.
Czy to oznacza, że usługi PCSS są dostępne tylko dla nauki i edukacji, czy można je również kupić komercyjnie?
PCSS jest jednostką badawczo-rozwojową, która działa na rzecz całego społeczeństwa. Udostępniamy nasze zasoby i kompetencje zarówno na potrzeby zastosowań naukowych, jak i tych wychodzących z biznesu. Nie ograniczamy zatem naszej oferty do określonego sektora. Chcemy rozwijać z naszymi partnerami polski, europejski i ogólnoświatowy potencjał technologiczny w różnych dziedzinach i sektorach. Świadczymy usługi na najwyższym poziomie i możemy dostosować nasze rozwiązania do specyficznych wymagań. Przykładowo w projektach badawczych, gdzie wolumen przesyłanych danych jest bardzo duży, nie ograniczamy transferu danych, żeby minimalizować czas niezbędny do przygotowania eksperymentu naukowego. Jednocześnie nasze usługi są dostępne także komercyjnie. Dobra współpraca z biznesem jest dla nas fundamentem stabilnego dostępu do nowych technologii i ich rozwoju na rzecz startupów, MŚP, czy dużych przedsiębiorstw.
Jak w jednym zdaniu podsumowaliby Państwo, czym jest PCSS i co stanowi o jego największej innowacyjności?
Najprościej można nas określić jako centrum superkomputerowo-sieciowe, będące zarazem jednostką badawczo-rozwojową. Oferujemy nie tylko infrastrukturę – czyli moc obliczeniową, sieć i miejsce do składowania danych – lecz także unikalne wsparcie dziedzinowe. Posiadamy zespoły technologiczne, które pomagają naukowcom i przedsiębiorcom z różnych sektorów tworzyć innowacyjne rozwiązania i technologie.
Jeśli miałbym wskazać naszą największą wartość, to jest nią właśnie multidyscyplinarność. Zajmujemy się bardzo wieloma, często odległymi od siebie dziedzinami. To jest nasza unikalna cecha (w skali Europy, jak również świata). Pozwala to spojrzeć na realizowane działania z różnych perspektyw, wyzwalając tym samym innowacje. Istnieje wiele instytucji badawczo-rozwojowych, jak choćby niemiecki Instytut Fraunhofera, ale nasz model działania jest wyjątkowy.
Wspomniał Pan o instytutach niemieckich. Czym model PCSS różni się od nich?
W Niemczech instytucje badawcze są często rozproszone i wyspecjalizowane. Na przykład istnieje osobny instytut zajmujący się technologiami optycznymi, a inny zajmuje się sztuczną inteligencją. U nas, w PCSS, koncentrujemy co najmniej kilkanaście różnych dziedzin w jednym miejscu. Nasza innowacja polega na tym, że potrafimy łączyć te światy.
Ponadto, nasza ogromna sieć światłowodowa o długości 7 tysięcy kilometrów w Polsce i kolejnych 4 tysiącach za granicą jest nie tylko medium transmisyjnym, lecz także laboratorium. Możemy na przykład wyposażyć się w nowy sprzęt sieciowy od polskiego producenta, wpiąć go do naszej sieci i przetestować w rzeczywistych warunkach. Wysyłamy sygnał z Poznania do Lublina, potem do Krakowa, Gdańska, dwa razy okrążamy Wrocław, wracamy przez Warszawę i sprawdzamy, co się stało. Badamy go na każdym etapie. To właśnie ta zdolność, wynikająca z posiadania ogólnokrajowej sieci z połączeniami zagranicznymi, pozwoliła nam stać się operatorem sieci 5G i stworzyć także dedykowane laboratorium 5G.
Oglądając mapy światłowodów, można zauważyć, że Poznań ma bezpośrednie połączenie z Berlinem. Czy to oznacza, że główny węzeł sieciowy w Polsce znajduje się właśnie tutaj, a nie w Warszawie?
Jeśli chodzi o sieć naukową PIONIER, to jej główny węzeł znajduje się właśnie w Poznaniu. Oczywiście jesteśmy połączeni z krajowymi sieciami szkieletowymi i dysponujemy tzw. punktami styku (peeringu), podobnie jak Orange wymienia ruch z T-Mobile czy Plusem. My również mamy punkty styku z operatorami komercyjnymi oraz, co bardzo ważne, z naszymi odpowiednikami w sąsiednich krajach – na przykład z siecią DFN w Niemczech czy CESNET w Czechach. Wszystkie te narodowe sieci naukowe spina paneuropejska sieć GÉANT, która tworzy parasol nad całą Europą.
Wspomnieli Państwo o współpracy z ośrodkiem w Finlandii, gdzie znajduje się jeden z najpotężniejszych superkomputerów na świecie, LUMI. Jak wygląda taka współpraca?
Działamy na tym samym poziomie badawczym i naukowym, co pozwala nam na partnerską współpracę. Mamy bezpośrednie kontakty i możliwości technologiczne, aby w razie potrzeby stworzyć dedykowany, bezpośredni kanał (tunel) pomiędzy naszymi ośrodkami i wspólnie realizować projekty.
A czy to oznacza, że sieć naukowa PIONIER może działać całkowicie niezależnie od sieci komercyjnych? Gdyby one z jakiegoś powodu przestały działać, Państwa sieć nadal by funkcjonowała?
Tak, jest to sieć niezależna. Budowaliśmy ją przez lata, jeszcze od czasów prototypowej sieci POL34. Jej unikalność polega również na strukturze własnościowej – nie należy ani do ministerstwa, ani bezpośrednio do Polskiej Akademii Nauk, co daje jej dużą autonomię.
Jaką w takim razie formę prawną ma sieć PIONIER? Czy to spółka celowa?
PIONIER nie jest spółką, lecz konsorcjum. Zrzesza 22 ośrodki komputerowe z całej Polski. Nasze konsorcjum jest bardzo zróżnicowane – należą do niego uczelnie, a także instytuty badawcze, jak Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, ośrodki związane z uniwersytetami i politechnikami, czy nawet NASK. PCSS jest tu ewenementem, ponieważ reprezentuje w Konsorcjum PIONIER instytucję związaną z Polską Akademią Nauk – jesteśmy afiliowani przy Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN.
Jedną z bardziej znanych usług, które powstały dzięki takiej międzynarodowej współpracy, jest Eduroam. Na czym ona polega?
Eduroam to doskonały przykład korzyści płynących ze współpracy międzynarodowej. Jest to usługa chyba najbardziej rozpoznawalna w całym ekosystemie sieci naukowych. Użytkownik – naukowiec, student, pracownik instytucji badawczej – otrzymuje specjalny certyfikat, dzięki któremu może łączyć się z bezpieczną siecią Wi-Fi w każdej jednostce należącej do programu Eduroam na całym świecie. Wystarczy otworzyć laptopa na uczelni w Poznaniu, na lotnisku w Szwajcarii czy w instytucie w Japonii, a sieć połączy się automatycznie.
Usługa ta powstała w ramach paneuropejskiej sieci GÉANT, a my w PCSS, wraz z operatorami sieci miejskich w Toruniu czy Białymstoku, implementujemy ją w Polsce. Co ważne, Eduroam jest dostępny nie tylko na uczelniach, ale coraz częściej także w przestrzeniach publicznych, jak urzędy czy lotniska. To niesamowita wygoda.
Czy na świecie działają podobne modele sieci naukowo-edukacyjnych?
Tak, ale ich struktura jest bardzo różna. Jak już wspomniałem, w Niemczech sieć badawcza jest rozproszona i podzielona na specjalizacje. W Czechach działa jedna instytucja – CESNET. Nasza innowacja polega na czymś, co nazywam podejściem scenariuszowym. Działamy trochę jak dom produkcyjny – „film house”. Dysponujemy technologią, laboratoriami oraz ogromnym doświadczeniem projektowym (ponad 400 zrealizowanych projektów), co pozwala nam „pisać scenariusze”. Zastanawiamy się, czego mogliby potrzebować na przykład rolnicy albo lekarze, i tworzymy dla nich nowe usługi, łącząc ich wiedzę dziedzinową z naszymi kompetencjami technologicznymi. W ten sposób powstają u nas nowe, zakotwiczone w realnych potrzebach rozwiązania.
Jak w praktyce wygląda tworzenie takich nowych usług? Dobrym przykładem wydają się biblioteki cyfrowe.
Dokładnie. Wszystko zaczęło się w Poznaniu. W PCSS dysponowaliśmy kompetencjami i możliwościami tworzenia technologii informatycznych, a poznańscy bibliotekarze byli zainteresowani cyfryzacją i udostępnianiem w Internecie swoich zbiorów. Bibliotekarze nie wiedzieli, jak do tego podejść od strony technicznej. My z kolei nie znaliśmy specyfiki ich pracy, np. formatów opisu danych, których używa się w tym środowisku. Usiedliśmy więc razem i stworzyliśmy rozwiązanie, które do dziś jest szeroko wykorzystywane w naszym kraju i za granicą. W Polsce działa ponad 130 wdrożonych przez nas bibliotek cyfrowych, w których znajdują się miliony zdigitalizowanych obiektów.
Ten sukces nie byłby możliwy bez współpracy specjalistów z danej dziedziny – w tym przypadku humanistów i bibliotekarzy – z naszymi ekspertami od technologii informacyjnych. Dzięki tej synergii polskie zasoby dziedzictwa kulturowego stały się tak dobrze widoczne w Europie i na świecie. To właśnie dlatego w europejskiej cyfrowej bibliotece Europeana język polski znajduje się w pierwszej dziesiątce pod względem liczby cyfrowo dostępnych obiektów.
To co w takim razie jest dziś Państwa głównym biznesem? Czy jest to dostarczanie mocy obliczeniowej i sieci, czy może koordynacja prac badawczych?
To jest mix tych wszystkich elementów. W PCSS pracuje dziś prawie 500 osób, a naszą siłą napędową są ludzie z pasją do poszukiwania nowych scenariuszy zastosowań dla technologii. Nie skupiamy się wyłącznie na jednym produkcie. Zaczęliśmy od projektów edukacyjnych, ale dziś współpracujemy też blisko z miastami – na przykład cała platforma Poznan.pl z jej usługami jest realizowana we współpracy z PCSS. Tworzymy również niszowe rozwiązania, jak choćby wyszukiwarka grobów, która powstała, bo ktoś wpadł na pomysł, „jak znaleźć nagrobek prababci?”. Szukamy takich nisz i luk, które możemy zagospodarować.
Rozumiem, że finansowanie tych działań pochodzi głównie z grantów badawczych, ogólnopolskich lub europejskich?
I znów – nasz model finansowania jest bardzo zróżnicowany. Pewna część budżetu stanowi finansowanie utrzymania infrastruktury informatycznej nauki. Nie otrzymujemy na swoje utrzymanie subwencji. Jednak znacząca część pochodzi z projektów badawczo-rozwojowych. Bardzo istotne dla nas są także zlecenia komercyjne, startujemy w przetargach i sprzedajemy produkty oraz usługi, które powstały w wyniku naszych prac B+R. Przykładem może być system „Nabór” do rekrutacji w placówkach oświatowych, platforma Conference4me czy system dLibra do zarządzania repozytoriami cyfrowymi.
Jaki jest roczny budżet PCSS?
Trudno podać jedną, konkretną liczbę. Operacyjnie mówimy o setkach milionów złotych, ale należy to postrzegać w kontekście całego instytutu. Co ważne, nie są to pieniądze, które możemy dowolnie wydawać. Jesteśmy jednostką publiczną, a środki, którymi dysponujemy, są niemal w całości celowe – przeznaczone na realizację konkretnych, rozpisanych projektów. Nie mamy swobody, by powiedzieć: „Kupmy coś nowoczesnego, bo jest na to trend". Musimy dokładnie planować i rozliczać każdy wydatek.
Przejdźmy do gorących tematów, czyli sztucznej inteligencji i technologii kwantowych. Jaką rolę odgrywają one w PCSS, zwłaszcza w kontekście nowych narzędzi, które rewolucjonizują prace badawczo-rozwojowe?
I tu dochodzimy do sedna. Jak powiedziałem wcześniej, nasze zaangażowanie w te dziedziny nie jest wynikiem chwilowej mody, lecz konsekwencją wcześniejszych, wieloletnich wyborów i projektów. Z technologiami kwantowymi pracujemy od co najmniej ośmiu lat, na długo zanim fizycznie pojawił się u nas komputer kwantowy. Zaczynaliśmy od współpracy z wiodącymi ośrodkami na świecie, zdobywając wiedzę i doświadczenie. Przed kilkunastu laty byliśmy jednym z pierwszych w Polsce centrów badawczych NVIDIA CUDA, ale także Microsoft Innovation Center. To otworzyło nam drzwi do współpracy z IBM, najpierw w zakresie kryptografii i komunikacji kwantowej. Byliśmy częścią zespołu, który uruchomił pierwsze demonstracyjne połączenie komunikacji kwantowej między Stanami Zjednoczonymi a Europą.
Całe to zebrane doświadczenie i wypracowana renoma sprawiły, że kiedy pojawiła się możliwość uzyskania grantu na własny komputer kwantowy, nasza aplikacja została rozpatrzona pozytywnie. Dziś PCSS znalazł się w bardzo elitarnym gronie.
Proszę o doprecyzowanie nomenklatury. Czym różni się data center od superkomputera?
HPC, czyli High-Performance Computer, to po prostu superkomputer – maszyna o ogromnej mocy obliczeniowej. Składa się z setek, a nawet tysięcy połączonych ze sobą podsystemów czy kart graficznych, umieszczonych w kilkunastu lub kilkudziesięciu szafach serwerowych. Cały ten ekosystem obliczeniowy to właśnie HPC. Jesteśmy dumni, że od wielu lat nieprzerwanie znajdujemy się na liście TOP500, która klasyfikuje 500 najpotężniejszych maszyn na świecie. Obecnie na tej liście znajdują się dwa nasze systemy. A data center? To hangar, swoisty dom dla systemów obliczeniowych, zapewniający prąd, chłodzenie i odpowiednie warunki bezpieczeństwa dla wszystkich znajdujących się w nim maszyn.
Czy wykorzystanie mocy komputera kwantowego jest możliwe bez wsparcia superkomputerów?
Zasadniczo nie. Komputer kwantowy bez klasycznego computingu nie ma sensu. To jest model hybrydowy. Obliczenia kwantowe są przeznaczone do bardzo specyficznych zastosowań i algorytmów, gdzie potrafią drastycznie przyspieszyć pewne zadania. Jednak w przypadku prostych, klasycznych operacji mogą być nawet wolniejsze. Dlatego kluczem jest synergia – pewne rzeczy liczymy klasycznie na superkomputerze, a tam, gdzie można uzyskać kwantową przewagę, włączamy do pracy komputer kwantowy. Dopiero razem tworzą one efektywne rozwiązanie.
PCSS posiada jedną z najnowocześniejszych na świecie sieć komunikacji kwantowej. Co to w praktyce oznacza i jak daleko można ją rozwijać?
Najważniejszą cechą komunikacji kwantowej jest jej bezwarunkowe bezpieczeństwo, które wynika z fundamentalnych praw fizyki. Nie da się podsłuchać takiej transmisji bez tego, by odbiorca natychmiast się o tym dowiedział. Każda próba „zajrzenia” do przesyłanych danych zostawia nieusuwalny ślad. To jest podstawa kwantowej kryptografii i, moim zdaniem, jeden z najbardziej niedocenianych aspektów technologii kwantowych. Wszyscy mówią o rewolucji w obliczeniach, a zapominają o rewolucji w bezpieczeństwie.
Podobno komputer kwantowy będzie w stanie złamać praktycznie każde klasyczne zabezpieczenie. Jak się na to przygotowujecie?
To prawda, dlatego już teraz budujemy algorytmy kryptograficzne nowej generacji, które będą odporne na ataki z użyciem komputerów kwantowych. Chcemy być gotowi, zanim te maszyny osiągną dojrzałość pozwalającą na łamanie obecnych standardów. Jest to rynek bardzo hermetyczny, zwłaszcza jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Realizujemy projekty z instytucjami, które w swojej nazwie nie używają więcej niż trzech liter – one potrzebują takich rozwiązań i już dziś wykorzystują kryptografię kwantową.
Jak wyglądała droga PCSS do stania się jednym z europejskich centrów kompetencji w dziedzinie AI i technologii kwantowych?
Zaczęliśmy od kryptografii kwantowej, następnie uzyskaliśmy dostęp do zdalnych maszyn IBM, a następnie zakupiliśmy pierwsze w Polsce analogowe komputery kwantowe oparte na technologiach fotonicznych. W tym czasie, na poziomie europejskim, w ramach inicjatywy EuroHPC, zapadła strategiczna decyzja o budowie sieci centrów, które będą rozwijać technologie kwantowe, aby Europa nie została w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Złożyliśmy wniosek i zostaliśmy wybrani jako jedna z sześciu pierwszych instytucji, które otrzymają dużo bardziej zaawansowane komputery kwantowe.
Obecnie istnieje kilka konkurencyjnych technologii budowy takich maszyn: wyżarzanie kwantowe, fotonika, pułapki jonowe. Strategia Europy polega na tym, by w każdym z wybranych ośrodków znajdowała się inna technologia. Dzięki temu będziemy mogli je wszystkie badać i porównywać. W PCSS, od czerwca 2025, posiadamy najpotężniejszy w Europie komputer kwantowy oparty właśnie na technologii pułapek jonowych.
Jak wygląda kwestia ciągłości działania i zasilania w tak zaawansowanym centrum?
Stosujemy oczywiście system wielopoziomowy. Mamy dwie niezależne linie zasilania, systemy zasilaczy awaryjnych UPS, a na końcu potężny agregat prądotwórczy na olej napędowy, który w przypadku długotrwałej awarii jest w stanie zasilać wszystkie krytyczne komponenty.
Wróćmy jeszcze do sztucznej inteligencji. Jakie jest podejście PCSS do tego tematu w kontekście obecnego boomu?
Zajmujemy się sztuczną inteligencją od wielu lat, na długo, zanim stało się to modne. Od dawna wykorzystujemy ją w projektach z obszaru dziedzictwa kulturowego czy medycyny. Dziś praktycznie w każdym naszym projekcie znajduje się jakiś komponent uczenia maszynowego. Nie chodzi nam o to, by stworzyć kolejny spektakularny, wielki model językowy, który będzie rozmawiał jak człowiek. Skupiamy się na zastosowaniach praktycznych – na przykład na modelach do analizy obrazów medycznych, które pomagają w diagnozowaniu jaskry czy chorób tarczycy. To jest nasza nisza. Dzięki ogromnemu doświadczeniu i już posiadanym zasobom – mamy około 500 zaawansowanych procesorów graficznych – naturalnym krokiem było zaaplikowanie o status „Fabryki AI” w ramach europejskiej sieci.
Czy zasoby tej "Fabryki AI" będą udostępniane w jakiś innowacyjny, szeroki sposób? Jak małe firmy lub startupy będą mogły z nich skorzystać?
W samej nazwie „Fabryka AI” zawarta jest istota tej inicjatywy, tzn. ma to być miejsce gdzie startupy, MŚP, instytucje publiczne, a także naukowcy mogą tworzyć technologie AI. Tryby powstawania tych technologii mogą być różne, np. testowanie istniejących rozwiązań, dostosowywanie ich lub tworzenie zupełnie nowych modeli. Dostęp do zasobów fabryki, którymi nie są tylko procesory i przestrzenie składowania danych, ale również wsparcie eksperckie i gotowe do technologie AI, będzie zgodny z założeniami europejskiej strategii rozwoju AI. Planujemy udostępniać zasoby fabryki PIAST-AI w trybie nieodpłatnym na potrzeby testowania i tworzenia technologii AI. Chcemy w ten sposób wzmacniać krajowy i europejski potencjał innowacji w zakresie sztucznej inteligencji. Będzie to zatem świetny sposób dla startupów, MŚP i innych jednostek by testować nowe rozwiązania, a potem je wdrażać w trybie produkcyjnym. Nasze podejście wychodzi poza proste ramy udostępniania mocy obliczeniowych czy przestrzeni składowania danych, gdyż działamy jak inkubator innowacji i w ten sposób chcemy pomagać w uzyskiwaniu przewagi konkurencyjnej naszym krajowym i europejskim przedsiębiorcom. Oczywiście przygotowaliśmy cennik dla tych, którzy chcą po prostu coś policzyć i tylko tego potrzebują, ale zachęcamy do partnerskiej współpracy przy ciekawych projektach i nowych/przełomowych technologiach. Możemy wspólnie aplikować o grant, stworzyć joint venture, albo wykorzystać środki z naszych projektów do stworzenia prototypu. Naszym celem jest stymulowanie innowacji i budowanie pełnego ekosystemu technologii AI – dla startupów, małych i średnich przedsiębiorstw, instytucji publicznych i naukowców - nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Zachęcamy zatem do kontaktu z nami i nawiązania współpracy.
Branża data center w Polsce często boryka się z problemem, komu wynająć swoje zasoby poza tradycyjnymi klientami, jak banki czy telekomy. Czy widzą Państwo dla siebie rolę w uzupełnieniu tej luki?
Jak najbardziej. Jeśli komercja stoi dziś na rozdrożu i nie wie, co dalej zrobić z AI, my upatrujemy naszą misję w tym, by pobudzić ten rynek i stworzyć na nim popyt. Będziemy organizować hackathony i spotkania, by łączyć ludzi z różnych dziedzin z technologami. Głęboko wierzę, że jesteśmy w stanie zbudować w Polsce rynki dla różnych rozwiązań opartych na AI (w tym małe, prężne i niszowe, jak i przełomowe na większą skalę). Zachęcamy wszystkich do tego, by szukać tych rozwiązań, tworzyć etyczne i użyteczne technologie AI, które usprawnią lub naprawią jakiś mniejszy lub większy kawałek świata. Nasza wartość stanowi unikalne połączenie trzech elementów: mocy obliczeniowej, dostępu do zbiorów danych i kompetencji naszych ekspertów.
Jakie byłyby trzy największe, rozpoznawalne sukcesy komercyjne PCSS?
Trudno jest wybrać tylko trzy z naszego ogromnego katalogu projektów. Ale przykładowo, możemy wskazać usługi chmurowe dla Europy – EOSC kontrakt. W wyniku przetargu ogłoszonego przez Komisję Europejską w grudniu 2022 roku na świadczenie usług na rzecz otwartej nauki pod nazwą: „Managed Services for the European Open Science Cloud (EOSC) Platform”, PCSS uzyskało kontrakt na realizację zadań dostarczenia usług składowania danych, zarządzanych środowisk IaaS oraz kontenerów (Managed Container Platform and Virtual Machine Services for the EOSC Exchange – Infrastructure Services). Innym sukcesem jest nasza aplikacja mobilna do obsługi konferencji, która ma na koncie kilkaset wdrożeń, w tym również w Stanach Zjednoczonych Trzecim sukcesem komercyjnym są nasz audyty systemów opartych na AI. Mają one na celu wykrycie błędów, nieprawidłowości oraz podatności systemów korzystających z modeli AI, zanim potencjalnie wyrządzą one szkody poprzez np. niepożądane udostępnienie danych lub podjęcie szkodliwych decyzji.
Ostatnie pytanie: Jakie są, Państwa zdaniem, najważniejsze, kluczowe kompetencje zespołu wsparcia w tak zaawansowanym technologicznie centrum?
Słowem kluczem jest proaktywność. Nasz zespół nie ogranicza się do standardowego, reaktywnego rozwiązywania problemów zgłaszanych w systemie ticketowym. Dla nas najważniejsze jest to, że nie odsuwamy problemu, ale idziemy z nim dalej, drążymy go. Zastanawiamy się, czy błąd nie leży w oprogramowaniu firmowym (firmware), czy może da się go rozwiązać w inny, niestandardowy sposób.
Podam przykład z innej, ale bliskiej mi działki. Znana firma instalowała u nas swój system wizualizacyjny. Nasi specjaliści znaleźli w nim błędy i pokazali inżynierom ze Stanów, jak można to zrobić lepiej. Od tamtej pory koncern traktuje nas jak pierwszego klienta, który naprawdę zna się na rzeczy. Inny przykład: gdy wiodący producent kamer przywiózł do nas pierwsze kamery 8K, powiedzieliśmy, że nie interesuje nas standardowy sygnał. Potrzebowaliśmy surowego sygnału RAW prosto z matrycy, by zrealizować transmisję na żywo z Poznania do Japonii. W odpowiedzi firma przysłała specjalistów z Japonii, którzy specjalnie dla nas zmodyfikowali oprogramowanie do tych kamer. W ten sposób były to jedyne takie kamery na świecie.
To jest właśnie nasza najistotniejsza kompetencja: obsługa klienta, jak również dostarczanie unikalnego know-how. Ten badawczo-rozwojowy gen, który w nas tkwi, jest jednocześnie naszym największym atutem.
Dziękuję za rozmowę.
Najnowsze wydanie!






%20(1).jpg)

Komentarz