Zamknij

Twój koszyk

Razem: 0.00 zł
Razem z VAT: 0,00 zł
Przejdź do kasy

Ile metrów na jakie doświadczenie? Czyli kiedy employee experience zaczyna być business value

Kiedy „dobry feeling” przestaje być kaprysem, a staje się twardym wskaźnikiem biznesowym? Zgłębiamy temat hiperlokalności a także nowego wskaźnika XD.

Dodaj do ulubionych:

Przez lata rozliczaliśmy biura jak powierzchnie magazynowe: liczyła się przede wszystkim stawka czynszu oraz liczba biurek w rzędzie. Dziś ta matematyka zawodzi. Tradycyjne metry kwadratowe powoli odchodzą do lamusa, a nową walutą staje się Gęstość Doświadczeń (XD). Frustracji pracownika nie da się wpisać w Excel, ale jej koszt jest jak najbardziej realny, dlatego przedstawiamy dowód na to, że nie potrzeba wielkiego budżetu na remont, by podnieść wskaźnik satysfakcji z 53% do 71%. Kluczem nie jest design, lecz logika i zamiana „efektu wow” na codzienną użyteczność.

REKLAMA

Dziś „dobry feeling” w biurze to obecnie must-have. To ważny czynnik, żeby pracować szybko, spokojnie i bez marnowania energii, ale też żeby przynosił korzyści i wiedzieć jak mierzyć. 

Ale co dokładnie zmierzyć i po co?

Doświadczenie w biurze mierzymy nie po to, żeby zobaczyć, czy jest miło, tylko po to, żeby sprawdzić, czy suma wszystkich odczuć, emocji, wygód i interakcji jest „ładnym kosztem”, czy może narzędziem, które wspiera biznes.

Wejście do biura zazwyczaj zaczyna się od dwóch rzeczy: zrobienia sobie kawy i szybkiej oceny, czy znajdzie się miejsce, gdzie można usiąść. Nie chodzi tu o metraż, ani o designerską sofę, ale o to, czy da się pracować. To świetny punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak dzisiaj oceniamy wartość miejsca pracy.

Przez lata biura były rozliczane trochę jak magazyn, czyli: ile osób na metr, ile biurek w rzędzie, jaka stawka za wynajem. Twarda matematyka. Tyle że ten model zaczyna przypominać kolejną aplikację, niby przydatną, bo może ma dane, ale nie odpowiada jednoznacznie na to, co naprawdę ma znaczenie obecnie.

 A to pytanie brzmi: czy warto tu przyjść?

Hiperlokalność kojarzy się nam z osiedlową piekarnią, paczkomatem pod blokiem i łatwym dojazdem, który nie wywołuje w nas złości. To wygoda, która jest na wyciągnięcie ręki. W pracy działa to podobnie: biuro ma stać się miniekosystemem, który nie marnuje naszego czasu i nerwów.

Nie chodzi o efekt „wow”, lecz o codzienną logikę. Wiadomo, gdzie można znaleźć kawę, gdzie jest ciche miejsce do rozmowy telefonicznej, a gdzie można złapać kogoś „na chwilę”. Tak jak w dobrze zaprojektowanej okolicy, wszystko jest blisko i nie wymaga skomplikowanej instrukcji, bo jest intuicyjne i jasne dla użytkownika. To właśnie hiperlokalność w miejscu pracy: wszystko masz w zasięgu ręki, więc nie tracisz czasu na bieganie po piętrze.

Doświadczenie, które można poczuć (i zmierzyć)

„Doświadczenie” brzmi delikatnie, trochę indywidualnie, ale ma bardzo konkretny wymiar. To suma odczuć, emocji, wygód i interakcji, które oferuje dane miejsce. A więc:

  • czy poruszam się mądrzej: bo biuro zachęca do zmiany pozycji i tempa,
  • czy spotkania kończą się szybciej, bo jest gdzie „przy okazji” pogadać.

Ile to wszystko jest warte? To trudne do oszacowania. Dlatego w wycenie nieruchomości coraz częściej obok twardych danych pojawiają się „miękkie wskaźniki” bo nikt nie potrafi policzyć frustracji w Excelu, a jednak ma ona swoją realną wartość:

  • za mało miejsc parkingowych,
  • słaby dostęp do komunikacji,
  • korki „pod budynkiem”, 
  • brak usług na miejscu (opcja na lunch, drogeria, apteka, paczkomaty),
  • wymuszona „turystyka” po dzielnicy,

Jeśli wszystko co ważne, jest daleko – to daleko będzie nam też do efektów. 

Gęstość Doświadczeń XD – ale co to w ogóle oznacza?

To nie tyle mierzenie metrażu, co ocena, ile wartościowego doświadczenia mieści się w danym czasie lub przestrzeni. Innymi słowy, ile „dobrego przeżycia” dostajemy na m2 albo na godzinę pracy.

Po co to komu? XD przypomina, że ludzie nie potrzebują więcej rzeczy, lecz więcej sensownych, komfortowych, normalnych aktywności.

A dlaczego to ważne w biurze? Bo poczucie, że warto tu przyjść, nie wynika z liczby biurek ani lamp w superdesignie, ale z tego, ile skutecznych i normalnych rzeczy można tu zrobić bez wysiłku i bez walki o odpowiednie warunki do pracy.

Nice to have or must to have?

Doświadczenie w pracy to nie tylko kaprys. To twardy czynnik finansowy. Kiedy biuro oferuje dobre doświadczenie, to nie chodzi tylko o to, że jest tam miło. To sprawia, że praca staje się łatwiejsza. Dobre środowisko przyspiesza podejmowanie decyzji, skraca czas spotkań i redukuje liczbę zadań, które musimy kończyć w domu, bo w biurze nie da się tego zrobić. W firmach hybrydowych każda rozmowa, którą można załatwić „po drodze”, zamiast w 30-minutowym oknie na Teamsach, to realny zysk. Z drugiej strony, gdy trzeba szukać sali lub walczyć o ciszę i wracać do domu, żeby dokończyć projekt, koszty nie rosną w metrach, ale w opóźnieniach, frustracji i rotacji pracowników. 

Z perspektywy zarządu sprawa jest jasna: lepsza współpraca - szybsze projekty, możliwa praca z biura niż z HO „żeby wreszcie popracować” = mniejsza frustracja z bywania w biurze, mniej marnowania czasu = szybszy rozwój biznesu. 

Ile metrów na jakie doświadczenie?

Nie chodzi o konkretne wymiary, np. „25 metrów na kuchnię i stół”, ale o logikę:

Jeśli szybkie decyzje są kluczowe, potrzebujemy miejsc, gdzie można usiąść „na chwilę”.

  • jeśli ludzie pracują hybrydowo: cisza nie jest możliwa zawsze, ale też nie może być przypadkiem,
  • jeśli firma stawia na współpracę: jedna kanapa w rogu to za mało.

Mówiąc prościej: nie projektujemy mebli, lecz zachowania i sposób użytkowania.

-> Przykład z życia: ten sam metraż, więcej logiki. 

W jednym z biur, które wspierałam w projekcie, zespół narzekał na trzy rzeczy:

  • brak miejsca do spokojnych rozmów,
  • wydłużające się spotkania i brak rezerwacji,
  • poczucie „po co tu przychodzić, skoro w domu jest wygodniej, ciszej, bez ludzi?”

Bez remontu i bez drogich zakupów zrobiliśmy trzy kroki:

  • dodaliśmy dodatkowy punkt kawowy i zmodernizowaliśmy kuchnię,
  • stworzyliśmy trzy małe, wyciszone sale – zamiast jednej, wiecznie zajętej sali,
  • recepcja zaczęła działać jak gospodarze, czyli zaczęła kierować aktywnie ruchem w biurze.

Metraż się nie zmienił. Zmieniło się doświadczenie. Po kilku tygodniach ankieta satysfakcji po zmianach pokazała nam wskaźnik 71%- wcześniej było 53%.

Zmienił się rytm pracy biura, a to wpłynęło na ogólne zadowolenie z korzystania.

Ostatecznie to wcale nie jest skomplikowane i nie – nie potrzebujemy dużych budżetów, żeby miejsce zaczęło działać. Wystarczy zaprojektować/projektować tak, żeby:

  • było mniej „ładnych miejsc do oglądania”, a więcej miejsc do normalnej pracy,
  • mniej efektu „wow”, a więcej „warto tu wrócić jutro”.

Najważniejszą walutą biura nie są metry, ale poczucie, że to miejsce realnie pomaga pracować. Nie zachwyca (chociaż to zawsze na plus), tylko ułatwia. Nie tylko design, ale użyteczność i funkcjonalność. Nie jest tylko kosztem, a narzędziem biznesu.  

REKLAMA
Subscribe to newsletter

Subscribe to receive the latest blog posts to your inbox every week.

By subscribing you agree to with our Privacy Policy.
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Najnowsze wydanie!

<< ARTYKUŁ TOWARZYSZĄCY

Ile metrów na jakie doświadczenie? Czyli kiedy employee experience zaczyna być business value

Kiedy „dobry feeling” przestaje być kaprysem, a staje się twardym wskaźnikiem biznesowym? Zgłębiamy temat hiperlokalności a także nowego wskaźnika XD.

Patrycja Pachowska
Global Workplace Manager, ZnanyLekarz.pl
Pokaż bio

Od ponad 10 lat działa w obszarze office i administracji, zdobywając doświadczenie w zarządzaniu projektami, planowaniu przestrzeni i wdrażaniu nowoczesnych technologii biurowych.

Od 3 lat pracuje w firmie ZnanyLekarz.pl, obecnie zajmuje stanowisko Global Workplace Manager, wspierając biura w innych krajach i tworząc inspirujące przestrzenie. W swojej roli realizuje koncepcję biur jako czwarty filar wartości firmy, obok misji, wizji i ludzi, podkreślając znaczenie miejsca pracy dla kultury organizacyjnej.

Jej specjalizacja obejmuje zarządzanie i strategie workplace przy koncentracji na zrównoważonym rozwoju i dobrostanie pracowników.

Rozmawiał/-a
Sylwia Łysak
Stanowisko

Przez lata rozliczaliśmy biura jak powierzchnie magazynowe: liczyła się przede wszystkim stawka czynszu oraz liczba biurek w rzędzie. Dziś ta matematyka zawodzi. Tradycyjne metry kwadratowe powoli odchodzą do lamusa, a nową walutą staje się Gęstość Doświadczeń (XD). Frustracji pracownika nie da się wpisać w Excel, ale jej koszt jest jak najbardziej realny, dlatego przedstawiamy dowód na to, że nie potrzeba wielkiego budżetu na remont, by podnieść wskaźnik satysfakcji z 53% do 71%. Kluczem nie jest design, lecz logika i zamiana „efektu wow” na codzienną użyteczność.

REKLAMA

Dziś „dobry feeling” w biurze to obecnie must-have. To ważny czynnik, żeby pracować szybko, spokojnie i bez marnowania energii, ale też żeby przynosił korzyści i wiedzieć jak mierzyć. 

Ale co dokładnie zmierzyć i po co?

Doświadczenie w biurze mierzymy nie po to, żeby zobaczyć, czy jest miło, tylko po to, żeby sprawdzić, czy suma wszystkich odczuć, emocji, wygód i interakcji jest „ładnym kosztem”, czy może narzędziem, które wspiera biznes.

Wejście do biura zazwyczaj zaczyna się od dwóch rzeczy: zrobienia sobie kawy i szybkiej oceny, czy znajdzie się miejsce, gdzie można usiąść. Nie chodzi tu o metraż, ani o designerską sofę, ale o to, czy da się pracować. To świetny punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak dzisiaj oceniamy wartość miejsca pracy.

Przez lata biura były rozliczane trochę jak magazyn, czyli: ile osób na metr, ile biurek w rzędzie, jaka stawka za wynajem. Twarda matematyka. Tyle że ten model zaczyna przypominać kolejną aplikację, niby przydatną, bo może ma dane, ale nie odpowiada jednoznacznie na to, co naprawdę ma znaczenie obecnie.

 A to pytanie brzmi: czy warto tu przyjść?

Hiperlokalność kojarzy się nam z osiedlową piekarnią, paczkomatem pod blokiem i łatwym dojazdem, który nie wywołuje w nas złości. To wygoda, która jest na wyciągnięcie ręki. W pracy działa to podobnie: biuro ma stać się miniekosystemem, który nie marnuje naszego czasu i nerwów.

Nie chodzi o efekt „wow”, lecz o codzienną logikę. Wiadomo, gdzie można znaleźć kawę, gdzie jest ciche miejsce do rozmowy telefonicznej, a gdzie można złapać kogoś „na chwilę”. Tak jak w dobrze zaprojektowanej okolicy, wszystko jest blisko i nie wymaga skomplikowanej instrukcji, bo jest intuicyjne i jasne dla użytkownika. To właśnie hiperlokalność w miejscu pracy: wszystko masz w zasięgu ręki, więc nie tracisz czasu na bieganie po piętrze.

Doświadczenie, które można poczuć (i zmierzyć)

„Doświadczenie” brzmi delikatnie, trochę indywidualnie, ale ma bardzo konkretny wymiar. To suma odczuć, emocji, wygód i interakcji, które oferuje dane miejsce. A więc:

  • czy poruszam się mądrzej: bo biuro zachęca do zmiany pozycji i tempa,
  • czy spotkania kończą się szybciej, bo jest gdzie „przy okazji” pogadać.

Ile to wszystko jest warte? To trudne do oszacowania. Dlatego w wycenie nieruchomości coraz częściej obok twardych danych pojawiają się „miękkie wskaźniki” bo nikt nie potrafi policzyć frustracji w Excelu, a jednak ma ona swoją realną wartość:

  • za mało miejsc parkingowych,
  • słaby dostęp do komunikacji,
  • korki „pod budynkiem”, 
  • brak usług na miejscu (opcja na lunch, drogeria, apteka, paczkomaty),
  • wymuszona „turystyka” po dzielnicy,

Jeśli wszystko co ważne, jest daleko – to daleko będzie nam też do efektów. 

Gęstość Doświadczeń XD – ale co to w ogóle oznacza?

To nie tyle mierzenie metrażu, co ocena, ile wartościowego doświadczenia mieści się w danym czasie lub przestrzeni. Innymi słowy, ile „dobrego przeżycia” dostajemy na m2 albo na godzinę pracy.

Po co to komu? XD przypomina, że ludzie nie potrzebują więcej rzeczy, lecz więcej sensownych, komfortowych, normalnych aktywności.

A dlaczego to ważne w biurze? Bo poczucie, że warto tu przyjść, nie wynika z liczby biurek ani lamp w superdesignie, ale z tego, ile skutecznych i normalnych rzeczy można tu zrobić bez wysiłku i bez walki o odpowiednie warunki do pracy.

Nice to have or must to have?

Doświadczenie w pracy to nie tylko kaprys. To twardy czynnik finansowy. Kiedy biuro oferuje dobre doświadczenie, to nie chodzi tylko o to, że jest tam miło. To sprawia, że praca staje się łatwiejsza. Dobre środowisko przyspiesza podejmowanie decyzji, skraca czas spotkań i redukuje liczbę zadań, które musimy kończyć w domu, bo w biurze nie da się tego zrobić. W firmach hybrydowych każda rozmowa, którą można załatwić „po drodze”, zamiast w 30-minutowym oknie na Teamsach, to realny zysk. Z drugiej strony, gdy trzeba szukać sali lub walczyć o ciszę i wracać do domu, żeby dokończyć projekt, koszty nie rosną w metrach, ale w opóźnieniach, frustracji i rotacji pracowników. 

Z perspektywy zarządu sprawa jest jasna: lepsza współpraca - szybsze projekty, możliwa praca z biura niż z HO „żeby wreszcie popracować” = mniejsza frustracja z bywania w biurze, mniej marnowania czasu = szybszy rozwój biznesu. 

Ile metrów na jakie doświadczenie?

Nie chodzi o konkretne wymiary, np. „25 metrów na kuchnię i stół”, ale o logikę:

Jeśli szybkie decyzje są kluczowe, potrzebujemy miejsc, gdzie można usiąść „na chwilę”.

  • jeśli ludzie pracują hybrydowo: cisza nie jest możliwa zawsze, ale też nie może być przypadkiem,
  • jeśli firma stawia na współpracę: jedna kanapa w rogu to za mało.

Mówiąc prościej: nie projektujemy mebli, lecz zachowania i sposób użytkowania.

-> Przykład z życia: ten sam metraż, więcej logiki. 

W jednym z biur, które wspierałam w projekcie, zespół narzekał na trzy rzeczy:

  • brak miejsca do spokojnych rozmów,
  • wydłużające się spotkania i brak rezerwacji,
  • poczucie „po co tu przychodzić, skoro w domu jest wygodniej, ciszej, bez ludzi?”

Bez remontu i bez drogich zakupów zrobiliśmy trzy kroki:

  • dodaliśmy dodatkowy punkt kawowy i zmodernizowaliśmy kuchnię,
  • stworzyliśmy trzy małe, wyciszone sale – zamiast jednej, wiecznie zajętej sali,
  • recepcja zaczęła działać jak gospodarze, czyli zaczęła kierować aktywnie ruchem w biurze.

Metraż się nie zmienił. Zmieniło się doświadczenie. Po kilku tygodniach ankieta satysfakcji po zmianach pokazała nam wskaźnik 71%- wcześniej było 53%.

Zmienił się rytm pracy biura, a to wpłynęło na ogólne zadowolenie z korzystania.

Ostatecznie to wcale nie jest skomplikowane i nie – nie potrzebujemy dużych budżetów, żeby miejsce zaczęło działać. Wystarczy zaprojektować/projektować tak, żeby:

  • było mniej „ładnych miejsc do oglądania”, a więcej miejsc do normalnej pracy,
  • mniej efektu „wow”, a więcej „warto tu wrócić jutro”.

Najważniejszą walutą biura nie są metry, ale poczucie, że to miejsce realnie pomaga pracować. Nie zachwyca (chociaż to zawsze na plus), tylko ułatwia. Nie tylko design, ale użyteczność i funkcjonalność. Nie jest tylko kosztem, a narzędziem biznesu.  

Dostęp tylko dla zarejestrowanych użytkowników

Aby przeczytać ten artykuł, musisz się zarejestrować i zalogować.

Zarejestruj się teraz

Dziś „dobry feeling” w biurze to obecnie must-have. To ważny czynnik, żeby pracować szybko, spokojnie i bez marnowania energii, ale też żeby przynosił korzyści i wiedzieć jak mierzyć. 

Ale co dokładnie zmierzyć i po co?

Doświadczenie w biurze mierzymy nie po to, żeby zobaczyć, czy jest miło, tylko po to, żeby sprawdzić, czy suma wszystkich odczuć, emocji, wygód i interakcji jest „ładnym kosztem”, czy może narzędziem, które wspiera biznes.

Wejście do biura zazwyczaj zaczyna się od dwóch rzeczy: zrobienia sobie kawy i szybkiej oceny, czy znajdzie się miejsce, gdzie można usiąść. Nie chodzi tu o metraż, ani o designerską sofę, ale o to, czy da się pracować. To świetny punkt wyjścia do rozmowy o tym, jak dzisiaj oceniamy wartość miejsca pracy.

Przez lata biura były rozliczane trochę jak magazyn, czyli: ile osób na metr, ile biurek w rzędzie, jaka stawka za wynajem. Twarda matematyka. Tyle że ten model zaczyna przypominać kolejną aplikację, niby przydatną, bo może ma dane, ale nie odpowiada jednoznacznie na to, co naprawdę ma znaczenie obecnie.

 A to pytanie brzmi: czy warto tu przyjść?

Hiperlokalność kojarzy się nam z osiedlową piekarnią, paczkomatem pod blokiem i łatwym dojazdem, który nie wywołuje w nas złości. To wygoda, która jest na wyciągnięcie ręki. W pracy działa to podobnie: biuro ma stać się miniekosystemem, który nie marnuje naszego czasu i nerwów.

Nie chodzi o efekt „wow”, lecz o codzienną logikę. Wiadomo, gdzie można znaleźć kawę, gdzie jest ciche miejsce do rozmowy telefonicznej, a gdzie można złapać kogoś „na chwilę”. Tak jak w dobrze zaprojektowanej okolicy, wszystko jest blisko i nie wymaga skomplikowanej instrukcji, bo jest intuicyjne i jasne dla użytkownika. To właśnie hiperlokalność w miejscu pracy: wszystko masz w zasięgu ręki, więc nie tracisz czasu na bieganie po piętrze.

Doświadczenie, które można poczuć (i zmierzyć)

„Doświadczenie” brzmi delikatnie, trochę indywidualnie, ale ma bardzo konkretny wymiar. To suma odczuć, emocji, wygód i interakcji, które oferuje dane miejsce. A więc:

  • czy poruszam się mądrzej: bo biuro zachęca do zmiany pozycji i tempa,
  • czy spotkania kończą się szybciej, bo jest gdzie „przy okazji” pogadać.

Ile to wszystko jest warte? To trudne do oszacowania. Dlatego w wycenie nieruchomości coraz częściej obok twardych danych pojawiają się „miękkie wskaźniki” bo nikt nie potrafi policzyć frustracji w Excelu, a jednak ma ona swoją realną wartość:

  • za mało miejsc parkingowych,
  • słaby dostęp do komunikacji,
  • korki „pod budynkiem”, 
  • brak usług na miejscu (opcja na lunch, drogeria, apteka, paczkomaty),
  • wymuszona „turystyka” po dzielnicy,

Jeśli wszystko co ważne, jest daleko – to daleko będzie nam też do efektów. 

Gęstość Doświadczeń XD – ale co to w ogóle oznacza?

To nie tyle mierzenie metrażu, co ocena, ile wartościowego doświadczenia mieści się w danym czasie lub przestrzeni. Innymi słowy, ile „dobrego przeżycia” dostajemy na m2 albo na godzinę pracy.

Po co to komu? XD przypomina, że ludzie nie potrzebują więcej rzeczy, lecz więcej sensownych, komfortowych, normalnych aktywności.

A dlaczego to ważne w biurze? Bo poczucie, że warto tu przyjść, nie wynika z liczby biurek ani lamp w superdesignie, ale z tego, ile skutecznych i normalnych rzeczy można tu zrobić bez wysiłku i bez walki o odpowiednie warunki do pracy.

Nice to have or must to have?

Doświadczenie w pracy to nie tylko kaprys. To twardy czynnik finansowy. Kiedy biuro oferuje dobre doświadczenie, to nie chodzi tylko o to, że jest tam miło. To sprawia, że praca staje się łatwiejsza. Dobre środowisko przyspiesza podejmowanie decyzji, skraca czas spotkań i redukuje liczbę zadań, które musimy kończyć w domu, bo w biurze nie da się tego zrobić. W firmach hybrydowych każda rozmowa, którą można załatwić „po drodze”, zamiast w 30-minutowym oknie na Teamsach, to realny zysk. Z drugiej strony, gdy trzeba szukać sali lub walczyć o ciszę i wracać do domu, żeby dokończyć projekt, koszty nie rosną w metrach, ale w opóźnieniach, frustracji i rotacji pracowników. 

Z perspektywy zarządu sprawa jest jasna: lepsza współpraca - szybsze projekty, możliwa praca z biura niż z HO „żeby wreszcie popracować” = mniejsza frustracja z bywania w biurze, mniej marnowania czasu = szybszy rozwój biznesu. 

Ile metrów na jakie doświadczenie?

Nie chodzi o konkretne wymiary, np. „25 metrów na kuchnię i stół”, ale o logikę:

Jeśli szybkie decyzje są kluczowe, potrzebujemy miejsc, gdzie można usiąść „na chwilę”.

  • jeśli ludzie pracują hybrydowo: cisza nie jest możliwa zawsze, ale też nie może być przypadkiem,
  • jeśli firma stawia na współpracę: jedna kanapa w rogu to za mało.

Mówiąc prościej: nie projektujemy mebli, lecz zachowania i sposób użytkowania.

-> Przykład z życia: ten sam metraż, więcej logiki. 

W jednym z biur, które wspierałam w projekcie, zespół narzekał na trzy rzeczy:

  • brak miejsca do spokojnych rozmów,
  • wydłużające się spotkania i brak rezerwacji,
  • poczucie „po co tu przychodzić, skoro w domu jest wygodniej, ciszej, bez ludzi?”

Bez remontu i bez drogich zakupów zrobiliśmy trzy kroki:

  • dodaliśmy dodatkowy punkt kawowy i zmodernizowaliśmy kuchnię,
  • stworzyliśmy trzy małe, wyciszone sale – zamiast jednej, wiecznie zajętej sali,
  • recepcja zaczęła działać jak gospodarze, czyli zaczęła kierować aktywnie ruchem w biurze.

Metraż się nie zmienił. Zmieniło się doświadczenie. Po kilku tygodniach ankieta satysfakcji po zmianach pokazała nam wskaźnik 71%- wcześniej było 53%.

Zmienił się rytm pracy biura, a to wpłynęło na ogólne zadowolenie z korzystania.

Ostatecznie to wcale nie jest skomplikowane i nie – nie potrzebujemy dużych budżetów, żeby miejsce zaczęło działać. Wystarczy zaprojektować/projektować tak, żeby:

  • było mniej „ładnych miejsc do oglądania”, a więcej miejsc do normalnej pracy,
  • mniej efektu „wow”, a więcej „warto tu wrócić jutro”.

Najważniejszą walutą biura nie są metry, ale poczucie, że to miejsce realnie pomaga pracować. Nie zachwyca (chociaż to zawsze na plus), tylko ułatwia. Nie tylko design, ale użyteczność i funkcjonalność. Nie jest tylko kosztem, a narzędziem biznesu.  

REKLAMA
O autorze
O rozmówcach