


Blondynka o konkursach na rynku nieruchomości
Gale, nagrody, eventy - ach któż nie lubi bywać wyróżnionym, dostawać nagród, lansować się w świetle reflektorów, na czerwonych dywanach podczas pełnych przepychu imprezach, na których po prostu TRZEBA BYĆ.
Oczywiście zwyczaj przyznawania rozmaitych nagród biznesowych nie jest na rynku nieruchomości niczym wyjątkowym, natomiast niewątpliwie my tych nagród przyznajemy sobie BAARDZO DUUŻO i we wszystkich rodzajach, formach i kolorach. Dla „najlepszych” firm w poszczególnych kategoriach, dla „najlepszych” obiektów, dla „najbardziej znaczących” osób w danym roku lub obszarze, wschodzących gwiazd i za dorobek życia, dla nowych firm na rynku, dla „najlepszych” firm lokalnych, w końcu dla „najlepszych” kobiet w każdym z obszarów rynku nieruchomości ciekawe dlaczego dla „najlepszego” mężczyzny jeszcze nie ma nagrody? Skąd pomysł na takie wyróżnienie płci albo raczej krzyk rozpaczy o zauważenie w tym ewidentnie zdominowanym przez mężczyzn świecie? Ach no przecież oczywiście z odwiecznego poczucia niższej wartości, wrodzonej skromności i zamiłowania do ciężkiej pracy – każda z nas kobiet pracujących to przecież swoista Siłaczka rodem z Żeromskiego. A teraz przecież na sztandarach jest akceptacja różnorodności i inkluzywność – trudne słowo – akceptowanie i równe traktowanie wszystkich bez względu na tożsamość, płeć czy pochodzenie, dążenie do równości zarobków na tych samych stanowiskach (jak to zrobić skoro nawet tenisistki zarabiaj dużą mniej od tenisistów?) i takie tam inne mądre postulaty, aczkolwiek umówmy się niemożliwe do zlikwidowania jakkolwiek dobrze wyglądają one w strategiach naszych organizacji.
Czy naprawdę najlepsi wygrywają?
Ale wracając do konkursów piękności. Przecież sama od wielu lat jestem ich aktywnym uczestnikiem, często także jako członek Jury czy partner organizacyjny. I co w tym złego? Co do zasady niby nic, ale... Czemu się czepiam? No więc w tym roku, tak jak i w latach poprzednich, uczestniczyłam już w kilku galach. Byłam kolejny raz członkiem Jury. Często słyszy się, że nagrody dostają ci, którzy wykupią więcej stolików podczas wydarzenia, najwięksi sponsorzy, albo, że to ciągle, rok w rok, te same firmy. Cóż, na szczęście tak to wprost nie jest choć ewidentnie mam dużo uzasadnionych wątpliwości co do tego na ile dany zwycięzca jest akurat „najlepszy” w danym roku.
Dlaczego? Ano dlatego:
Przede wszystkim kryteria wyboru nie są jasno określone. Czy najlepszy budynek roku to ten najładniejszy ? Ten o najciekawszej architekturze? O najlepszej funkcjonalności? Najbardziej efektywny kosztowo w utrzymaniu? Czy ten najszybciej najdrożej wynajęty? A może ten, do którego najłatwiej dojechać komunikacją miejską lub ten z dużą otwarta zieloną przestrzenią publiczną? Mogłabym tak długo się zastanawiać no i problem w tym, że nie wiem. Bo dla każdego z oceniających to będzie coś innego. Budynek z Polski w konkursie najlepszy w CEE z pewnością będzie stawiany przed budynkami z innych krajów przez sędziów z Polski a jeżeli proporcja składu Jury daje przewagę oceniającym z jednego z krajów no to pozamiatane. A z drugiej strony dlaczego kraje mają być równo reprezentowane w jury skoro rynki są różnej wielkości. Ale z kolei ten jeden budynek z najmniejszego z krajów regionu może właśnie jest tą perełką??? I cóż tego skoro z zasady nie będzie miał szans...
Brak przejrzystości
Można by w sumie zdecydować się na wybranie kilku kryteriów i pokusić się o porównanie zgłoszonych ofert w sposób przejrzysty, w sumie nawet nie potrzebowalibyśmy do tego szacownego jury bo tabelka i dane same się obronią ale wtedy nie byłoby obrad, spotkań, dyskusji, podziękowań i możliwości wpłynięcia na wynik ☺ Dzisiaj wypełniając wnioski do konkursów niektórzy bardzo się przykładają pisząc elaboraty, inny odsyłają oceniających do zajrzenia na strony internetowe sic! – czy ktoś to kiedyś zrobił??? Ale tak czy siak informacje podawane z reguły nijak się mają do tematu konkursu. Czy ma to być najlepszy budynek, czy najbardziej ESG (cokolwiek to znaczy) w opisie zawsze jest wszystko co przygotowały dla danego obiektu zespoły marketingowe. I bądź tu mądry i wysupłaj te informacje, które są kluczowe. No nie da się.. believe me, jak bardzo byś się nie starał jak masz przeczytać kilkadziesiąt wniosków napisanych z d..y to kończy się na tym, że wybierasz to co uważasz to co znasz lub to co ktoś ci polecił.
Konkursy na popularność
Ale to nic, najbardziej zabawne są konkursy w których wybieramy dajmy na to osobowość roku a o wyborze decyduje ilość głosów czy tez sms. Hm, niezłe co? Czyli de facto wygrywa ten, kto ma najbardziej lojalny zespół lub największy lub najbardziej chcący się przypodobać lub po prostu ten, kto najsprawniej te głosy zdobywa. Zagłosuj na mnie kupię Ci piwo! Albo lunch z osobowością roku tylko dziś w zamian za kilka sms! Albo zestaw garnków w gratisie za sms! Przypomina to Wam coś??? Taka polityka, do której w naszym kraju mam nadzieje, że już nie wrócimy.. a może jestem po prostu naiwna? Jaki z tego wniosek dla mnie – tak - wycofuje się z tej zabawy, nie chcę już być elementem tej gry, nie chcę się uśmiechać i gratulować czegoś co jest nieokreślone i nie wiadomo na jakiej bazie wybrane (albo właśnie wiadomo). KONIEC A ponieważ koniec to początek czegoś nowego - stay tuned ☺
Najnowsze wydanie!
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique.
